Gdy pisałam ostatni artykuł, była długo trwająca piękna, słoneczna pogoda, a teraz jest dłuuuugo trwająca chmurna, bezsłoneczna pogoda. Jakby nastały w tym roku po sobie dwie skrajności. A przed nami dni listopadowej zadumy..
Przy takiej pogodzie łatwiej nas może dopaść smutek. Zajrzyjmy więc do porad św. Hildegardy, co ona tam ma…rozweselającego 🙂
Przede wszystkim oczywiście pamiętajmy o orkiszu – i rozgrzewa i rozwesela. Spożywającemu go człowiekowi, zapewni on „wesołe usposobienie” jak mówiła św. Hildegarda. Przypominam, że ze względu na wysoką zawartość tryptofanu, fenyloalaniny i witamin z gr B, jest on naturalnym antydepresantem. Możemy go jeść w każdej postaci i zawsze to wpłynie na nas dobroczynnie (oczywiście osoby będące już na diecie bezglutenowej, to nieco odrębny temat, choć też nie jednoznaczny – odsyłam do wcześniejszych artykułów, lub artykułów na mojej stronie – Orkiszanka.pl.)
Zróbmy rekonesans wśród różnych roślin, które pozytywnie wpływają na nasze usposobienie.
Tak naprawdę wiele produktów, które są bardzo mile widziane w kuchni św. Hildegardy, działa na człowieka rozweselająco: koper włoski, owies, cieciorka, kasztany jadalne, babka płesznik, pigwa, migdały, które wzmacniają nerwy. To tylko niektóre dobroczynne rośliny. A przyprawy? Przyjrzyjmy się, co mówiła święta wokół tego tematu, o różnych przyprawach i ziołach.
„Spożywanie gałki muszkatołowej otwiera człowiekowi serce, oczyszcza umysł i wprawia w dobry nastrój. (…) Drzewo na którym rośnie gałka muszkatołowa, jest gorące. Jednak jego drewno i liście niespecjalnie nadają się na lekarstwo, bowiem cała jego siła tkwi w jego owocu.”
Od razu przychodzą na myśl „ciasteczka na nerwy”, (czy znacie je może pod inną nazwą), w składzie których jest przecież i orkisz i gałka. Cóż stoi na przeszkodzie, żebyśmy sobie w te melancholijne dni upiekli trochę tych ciasteczek (tylko w ich jedzeniu pamiętajmy o umiarze, właśnie dlatego, że w składzie jest gałka, a dla dzieci proponuję wziąć połowę ilości tej przyprawy, która jest w przepisie).
Poza tym gałka komponuje się świetnie smakowo z tak wieloma potrawami i na słodko, obok cynamonu, goździków i do mięsa i do warzyw…
Inną rośliną „rozweselającą”, o której zresztą niedawno pisałam, jest cząber:
„Jeśli ktoś, kto ma smutne usposobienie, również je cząber, wówczas ziele to rozweseli go oraz uleczy i rozjaśni mu wzrok, bowiem jego ciepło przepędza chłód melancholii, która obciąża serce człowieka i przyciemnia jego oczy.”
A czasami, dla odmiany, możemy sobie zaparzyć w filiżance herbatkę z melisy:
„Melisa jest ciepła, zaś człowiek, który ją spożywa, lubi się śmiać, bowiem jej ciepło dotyka jego śledziony i rozwesela serce.”
Niestety, świeżej melisy teraz nie zerwiemy, by dodać do potraw, ale suszoną – owszem, możemy użyć.
Pamiętamy też, że klasyką w kuchni św. Hildegardy są młode kurczęta gotowane z hizopem, jako lekarstwo na „smutek wątrobowy” – smutek związany ze słabą wątrobą. A więc hizop… mamy kolejne zioło.
Inne przyprawy, które królują w kuchni świętej Hildegardy, dobrze wpływając na nasz system nerwowy, to m.in.: galgant, bertram, cynamon (pamiętajmy aby był to cynamon cejloński), goździki, pieprz kubeba…
Święta jako miłych sprzymierzeńców wskazuje nam tez kwiaty:
„Zapach pierwszych, otwierających się pąków lilii, a także ich kwiatów raduje serce człowieka i naprowadza go na właściwe myśli…”
Tą wskazówkę możemy wykorzystać przy innej porze roku, ale różany aromat możemy mieć tak samo w zimowe dni, jeśli wcześniej o to zadbamy. Hildegarda także w przypadku gniewu i porywczości zaleca rozetrzeć różę i trochę mniej szałwii i trzymać te zapachy przy nosie „ze względu na ich dobry zapach, bowiem róża rozwesela, a szałwia pociesza”.
B. Pregenzer i B. Schmidle – autorki bardzo przydatnej i praktycznie opracowanej książki „Zdrowie dla Twojego dziecka” na podstawie nauki świętej z Bingen, podają takie praktyczne rozwiązanie:
„Ususzyć płatki róży oraz liście szałwii. Napełnić nimi mały woreczek …” lub też „nosić ze sobą w niewielkim pojemniku”, można często wąchać taki różany aromat w chwilach stresu czy smutku
Wspomniane autorki wskazują też na duże znaczenie starannego wybierania owoców i warzyw:
„Dojrzałe na słońcu owoce i warzywa mają więcej wartości odżywczych, a według Hildegardy zawierają również więcej viriditas (zielonej siły). Owoce południowe dostępne w sklepach są zrywane jeszcze niedojrzałe, co sprawia, ze nie maja oczekiwanej wartości odżywczej.”
Na koniec chcę przytoczyć to, co napisały o czerpaniu też z innych żywiołów i naturalnych sił, wpływających na samopoczucie człowieka (pamiętajmy, że dietetyka, to jeden z filarów zdrowia – bardzo ważny, ale nie jedyny):
Do wydzielania tzw. hormonów szczęścia przyczynia się także światło słoneczne. Dlatego ruch na łonie natury przeciwdziała smutkowi.
Jednak najlepszym lekarstwem na smutek jest radowanie się . Każdy powinien troszczyć się o własne szczęście i umacniać je w sobie. Muzyka, taniec, śpiew oraz zajęcia rozwijające wrodzone zdolności znacznie się do tego przyczyniają.”
Czytamy dalej słowa, które wprawdzie dotyczą kształtowania dzieci, ale pasują do każdego z nas:
„Zachęćmy nasze dzieci do rozwijania jakiegoś talentu, gdyż przyczyni się to do stopniowego rozwoju ich osobowości. W dobrych czasach będą dawać im radość, a w smutnych momentach życia – konieczne wsparcie.”
Hildegarda opisała też lecznicze sposoby korzystania ze szlachetnych kamieni, w tym – właśnie dla poprawy samopoczucia. To pewnie tematy na oddzielne, ciekawe artykuły…
Życzę wszystkim Czytelnikom na ,nadchodzące dni, jasnych myśli, pogody ducha, płynących także z „proradosnej” diety 🙂