Kategoria Pierwsza strona, Blog dietetyka - Anna Wyszyńska

Zgodnie z tym, co zapowiedziałam w poprzednim artykule, chcę rozwiać niepotrzebne obawy przed uprawą „nowej rośliny”. Oczywiście wiemy, że tak naprawdę zboże to było uprawiane od tysiącleci. Uznałam, że najlepiej do „odczarowania” wszelkich tych obaw, posłuży obszerny fragment z, wielokrotnie przywoływanej tu przeze mnie, książki „Żywność, która leczy” dr Wigharda Strehlowa:
„Orkisz w istotny sposób różni się od pszenicy również pod względem cech uprawy. Nie ma wymagań, jest wytrzymały i odporny na chłód oraz odznacza się niską podatnością na choroby. Zboże to rośnie nawet na wysokich terenach położonych ponad 1000 metrów nad poziomem morza. Znosi zarówno obfite jak i skąpe opady. Wybujałość orkiszu umożliwia jego uprawę w strefach granicznych pola uprawnego i daje gwarancję jakości oraz zbiorów utrzymujących się na tym samym poziomie.
Dlatego w starym podręczniku dotyczącym rolnictwa znajdujemy następujące stwierdzenie:
{Na surowych terenach górzystych, na których jeszcze nie rozwijają się dobrze nawet odporne nowe uprawy pszenicy, początkowo trzeba zostać przy zwyczajowym szpelcu, który uprawia się podobnie jak zwykłą pszenicę jako gatunek ozimy i jary. Szpelc udaje się nie tylko w surowszym klimacie; nie wymaga on również ziemi o dużej miąższości, luźnej i wciąż nawadnianej. Znosi okresy suszy na górskim podłożu o małej miąższości i nie ma specjalnych wymagań dotyczących przedplonu, rozwija się dobrze również sadzony w tym samym miejscu, podobnie jak żyto.} ”
Jednym słowem: nie ma specjalnych wymagań, nie potrzebuje nawożenia… to zboże naprawdę można polubić. Jest życzliwe i przyjazne człowiekowi „całym sobą”: i przy uprawie i przy jedzeniu (gorzej jedynie przy omłacaniu ze względu na twardą plewę). No…, ale coś za coś, to właśnie ta łupina sprawia, że tak niewiele toksycznych substancji z powietrza przedostaje się do wnętrza ziarna, o czym też już wcześniej pisałam. Co innego stosowanie pestycydów czy sztucznych nawozów, które roślina przyjmie przez system korzeniowy.
Pisałam, a wręcz apelowałam, o uczciwą uprawę, bez – zupełnie zbędnego – „sypania”. Żeby uprawiać orkisz ekologicznie nie trzeba koniecznie mieć certyfikatów. W Polsce przejście przez te wszystkie procedury jest bardzo kosztowne, co mogłoby zniechęcić wielu rolników. Pisząc słowo: „ekologicznie” mam raczej na myśli pewne (dla potrzeb tych artykułów) umowne trio: świadomości, uczciwości i dobrej woli. Tu oczywiście ukłon w stronę.. a jednocześnie wielka prośba do tych rolników, którzy się postarali, wykosztowali i właśnie te procedury przeszli, żeby się nie oburzali, lecz raczej zainteresowali tematem, bo uprawa orkiszu leczniczego i w dodatku z certyfikatem ekologicznym, oczywiście daje produkt najwyższej jakości. Z kolei jeśli ktoś „ma pecha” i jego pole umiejscowione jest przy dużej autostradzie to z pewnością nie wyhoduje orkiszu leczniczego – w pełnym tego słowa znaczeniu, choć z drugiej strony: nie musi go „sypać” jak zrobiłby przy innej uprawie np. pszenicy, zboże tych zanieczyszczeń z powietrza wchłonie proporcjonalnie i tak dużo mniej, będzie miało do zaoferowania zdrowy gluten, a nie uczulający, tudzież wiele wartościowych składników – słowem produkt i tak o wiele lepszy i wartościowszy niż cokolwiek innego co można by było przy takiej autostradzie posiać. Czyli można tu mówić umownie o pewnej „stopniowalności” zdrowia i dobra. Jednak wracając do orkiszu leczniczego, już w pełnym tych słów znaczeniu, jeśli ktoś ma ziemię w „czystym” miejscu, posieje na niej odpowiedni gatunek ziarna i będzie je uprawiał bez „chemii” to zbierze produkt wysoce wartościowy i leczniczy, nawet jeśli nie ma certyfikatu ze stemplem. Przecież jakość ziarna powie sama o sobie. Polskie Towarzystwo Przyjaciół św. Hildegardy, jak już pisałam, może polecać jedynie produkty z orkiszu, który rzeczywiście leczy, gdyż tylko wtedy pozostaje w zgodzie ze swoją misją i statutem. My ze swojej strony możemy służyć ziarnem, jak również pewnym już doświadczeniem… także możemy przyjechać, spotkać się , coś wyjaśnić czy opowiedzieć coś o ziarnie (a także szerzej – o św. Hildegardzie, jej dietetyce, ziołolecznictwie, poprowadzić warsztaty…, wszystko w zależności od potrzeb i zainteresowania).

Jednocześnie prosimy o rozpowszechnianie tej wiedzy, która dotyczy leczniczego orkiszu (mam na myśli zapoznawanie z tym tematem zarówno rolników, jak i konsumentów), gdyż – szczególnie w obecnym czasie – są to informacje dla ludzi bardzo cenne.
P.S. Do pisania wrócę już po wakacjach. Jednocześnie mam przyjemność podzielić się wiadomością, że pierwszy cykl warsztatów „ Gotowania z Hildegardą” zakończył się w czerwcu, tuż przed wakacjami, zostawiając w nas bardzo miłe wspomnienia (ja nabrałam jeszcze większego zapału i na pewno „wystartuję od września” z kolejnym cyklem warsztatów). Dla uczestników był to czas nabywania nowej (głównie praktycznej) wiedzy i umiejętności. Pamiętaliśmy by zrobić kilka zdjęć, na moją prośbę kilka osób zechciało też podzielić się swoimi wrażeniami. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ

Ostatnie Wpisy

Zostaw komentarz