Kategoria Pierwsza strona, Blog dietetyka - Anna Wyszyńska

Opisałam już wszystkie zboża, na które światło rzuciła św. Hildegarda. Reasumując tę wiedzę: nie ma zboża tak wszechstronnie prozdrowotnie wpływającego na ludzki organizm, jak orkisz leczniczy (pod warunkiem,  że jest to czysty orkisz, o czym wiele pisałam). Jeśli chodzi o kolejne zboże wysoce cenione przez świętą – o pszenicę, to jak na razie, utraciliśmy ją jako zboże zdrowe i cenne. Tak jak kiedyś napisałam – wciąż mam nadzieję, że ją odzyskamy – prawdziwą pszenicę z 42 chromosomami, jednak pszenicę „w obecnym wydaniu” należy uznać za roślinę szkodliwą dla zdrowia.

Przypominam – jeszcze bardziej szkodliwe jest pieczywo z niej upieczone (i to jest czas, by przybywało ludzi z tą świadomością, gdyż, z drugiej strony, przybywa ludzi, którzy przekazują genetycznie kolejnym pokoleniom pewną skłonność do odrzucania glutenu w ogóle, nie mówiąc już o ogromie chorób indukowanych „złym glutenem”).

Kolejne zboża cenione przez Hildegardę, to owies i żyto. Znów dla przypomnienia – żytni chleb na zakwasie, to świetny środek odchudzający dla otyłych i to świadczy o tym, jak wiele wysiłku kosztuje organizm strawienie tego zboża (odradza jedzenie go osobom z niedokwaśnością i zapaleniem żołądka). Natomiast owies – zboże, które „u zdrowych ludzi wspomaga wesołe usposobienie i czystą, jasną otwartość..”, a poza tym sprawia, że „pięknieje skóra, a ciało staje się w pełni zdrowe”, nie powinno być spożywane przez ludzi źle ukrwionych – z anemią, gdyż „jego trawienie wymaga dobrego ukrwienia”.

Święta Hildegarda nie pisała nic o ryżu, komosie, amarantu się i innych egzotycznych roślinach. Jak pisze dr Strehlow: „ich zastosowanie w naszej diecie zależy od naszego zdrowego rozsądku. Generalnie należy dać pierwszeństwo temu gatunkowi zboża, który rośnie w naszych regionach.” Jednak w Jej pismach nie znajdujemy też nic o gryce, choć jest to właśnie zboże z naszej szerokości geograficznej. Myślę, że u naszych zachodnich sąsiadów po prostu nie było tradycji uprawy tej rośliny, to my byliśmy zwani hreczkosiejami, a nie Niemcy, więc jeśli Mniszka w ogóle znała tą roślinę, to być może w ogóle nie uznawała jej za istotną do opisania w aspekcie powszechnego żywienia ludzi. Natomiast dr Strehlow pisze o niej „bez wyraźnych oznak szacunku”, jeśli mogę to tak ująć:

„Proso absolutnie nie jest ważnym środkiem spożywczym. To samo odnosi się do gryki, która nie należy do gatunków zbóż.”

Rzeczywiście, gryka nie należy do rośliny wiechlinowatych, tylko do rodziny roślin rdestowatych, czy jednak od razu odmawiać jej wszelkich „praw” i smakowo – zdrowotnych walorów? Znów – jeśli chcieć na to spojrzeć porównawczo – przy orkiszu leczniczym „wszystko wysiada”, ale czy to znaczy, że już mamy jeść tylko orkisz? Nawet ze względu na jego cenę, dla wielu rodzin byłoby to trudne, bądź wręcz niewykonalne. O właściwościach zdrowotnych gryki też można niemało powiedzieć. Zawiera wartościowe białka, witaminy z grupy B, obfituje w magnez. Dużym jej walorem, w obecnych czasach, jest jej bezglutenowość. Badania dr D’Adamo wskazały na to, że dla osób z gr krwi B i AB nie jest produktem wskazanym do częstego spożywania, ale myślę, że nie ma co wpadać w przesadę, zresztą mówimy tu raczej o urozmaiceniu naszego jadłospisu. Ja cenię walory smakowe tej kaszy, choć przyznaję, że na długo mnie nie syci. Lubię czasami podać ją np. z mięsnym gulaszem, zwłaszcza, że można ją kupić „w trzech wersjach” smakowo – kolorystycznych i to atrakcyjnie wygląda na talerzu i dobrze smakuje (mam na myśli kaszę gryczaną niepaloną, lekko paloną – na kolor jasnobrązowy i mocno paloną – na ciemnobrązowy kolor). Każdy lubi coś innego, ja osobiście tej mocno – palonej daję wtedy najmniej. Oczywiście gotuję wszystkie razem (tam gdzie to możliwe, warto sobie upraszczać kuchenną krzątaninę), a po wyłączeniu ognia dodaję trochę masła. Uważam, że i ze względu na smak i na wygląd – jest to wręcz wykwintne danie, a jednocześnie takie proste.

Wracając na chwilkę do prosa – już po napisaniu o nim artykułu na naszym blogu, dowiedziałam się, z medycznego artykułu, a jednocześnie potwierdziła mi to „w Realu” osoba chora na chorobę Hashimoto, że proso blokuje przyswajanie jodu. To poważny zarzut, wszak funkcjonowanie naszego układu hormonalnego jest bardzo ważne dla całej równowagi naszego zdrowia. Jednak Hildegarda gdy coś pisze, to wie co  pisze.

Cóż więc można jeszcze napisać o tej przysłowiowej podstawie naszej żywieniowej piramidy – jak w praktyce wychodzi nam wprowadzanie wskazówek naszej Dietetyczki. No właśnie, ona nie pozostawiła wątpliwości, które zboże jest dla nas najzdrowsze, zresztą orkisz jest też smaczny i o to nigdy się nie martwię, gdy zachęcam ludzi do spożywania go. Jednak Hildegarda żyła wtedy, my dziś – w takich a nie innych realiach. Przepaść cenowa, między kilogramem mąki pszennej a orkiszowej, jest spora. Trzeba jednak świadomie na to spojrzeć. Dla mnie kilogram mąki pszennej i tak jest za drogi, bo gdyby mi nawet dopłacono i tak bym je nie jadła, jest drogi, gdyż ceną jest zdrowie nasze i kolejnych pokoleń. To jest właśnie kierunek w którym poszło nasze rolnictwo – produkuje coraz więcej coraz tańszej żywności i coraz więcej osób orientuje się, że ta żywność im szkodzi lub wręcz nie mogą jej jeść. Wiele osób, które zaczynają wprowadzać w życie kuchnię św. Hildegardy, szybko dochodzi do wniosku, że to jest dieta prosta i tania, gdyż z wielu niepotrzebnych rzeczy zrezygnowali, nie mówiąc o oszczędności na lekach. Poza tym przypominam, że orkiszu zbiera się 10 x mniej z jednego hektara, niż pszenicy, a jednak nie jest 10 x droższy. Jednak, zwłaszcza początki mogą być trudne. Cena zawsze jest ceną. Dlatego na moich warsztatach i wśród uboższych znajomych wciąż podpowiadam proste sposoby zaoszczędzenia orkiszu: na śniadanie – w porannej orkiszance – mieszać go z płatkami owsianymi, które są tanie, na obiad mieszać ryż orkiszowy, nawet pół na pół, z białym – mają porównywalny czas gotowania, mąkę orkiszową „rozcieńczać” innymi np. bezglutenowymi mąkami, które można uzyskać dosłownie za grosze, mieląc najtańszy ryż, grykę, czy owsiane płatki, we własnym młynku itd. Sposobów na uniezależnienie się od pszenicy, a jednocześnie zaoszczędzenie, jest  wiele, trzeba tylko znaleźć czas, by zadbać o swoje zdrowie, chęć, by zmieniać nawyki, motywację, świadomość, by wydreptywać nowe ścieżki, a to nieraz jest najtrudniejsze.

 

Играйте на mostbet даже с вашего мобильного телефона!
Ostatnie Wpisy
Komentarze

Zostaw komentarz